wiem, ze nikt nie odpisuje na moje rozlazłe wątki, ale mimo to spróbuje poruszyć kolejny temat

Zuchy mają 7 (6) - 9lat, i często nasza praca z nimi opiera się na jakiejś fabule. Niekoniecznie chodzi mi o konwencje na kolonii, raczej o różnego typu listy, wiadomości i prośby od wymyślonych postaci.
Wiadomo, zdobywamy spr Egipcjanina- dostajemy list od królowej Nefretete, która zgubiła coś tam, chcemy być przyrodnikami pomagamy zwierzętom, które piszą do nas prośbę o pomoc w oczyszczeniu lasu, jesteśmy Polnymi Skrzatami (tak jak moja gromada) kontaktuje się z nami król Baltazar z dalekiego świata, a może nawet nas odwiedza (przebrany harcerz).
I tutaj moje pytania:
- jak często korzystacie z tego typu "oszukiwanych" elementów
- jak bardzo zależy wam, żeby zuchy na serio uwierzyły w to co czytają/widzą
- czy waszym zdaniem dziecko 7, 8, 9 letnie jest w stanie uwierzyć w elfy, skrzaty, gadające żaby i królową śniegu, która żyje gdzieś na biegunie i dlatego przysyła nam drukowane kursywą listy.
Pytam, bo znajoma "zarzuciła" mi, że jest to oszukiwanie w jakiś sposób tych dzieci, robienie im wody z mózgu, zacieranie granicy pomiędzy prawdą a kłamstwem.
Ja nie do końca się zgodzę z tym, sama chętnie korzystam, jedyny zarzut z mojej strony: takie scenariusze często traktują zuchy zbyt infantylnie, robią z nich "głupków".
Jakie jest wasze zdanie? Jak to u was wygląda? Jakie plusy a jakie minusy?